Wyświetlenia

czwartek, 18 grudnia 2014

Pantomime

Mój debiut aktorski na Wyspach zdecydowanie był sukcesem.

Po prostu dawno tak dobrze się nie bawiłam! Wychodząc na scenę- zero tremy, pełen luz. Dlaczego w Polsce zawsze tak bardzo się denerwowałam? Może na moje nastawienie tym razem wpłynęła przyjacielska atmosfera i po prostu to, że ciągle robiliśmy sobie jaja.
Łącznie było sześć przedstawień, ale wszyscy czekali na jedno- to dla dwóch najstarszych roczników. Nieoficjalna zasada mówi, że wtedy można improwizować, przeklinać i kpić z kogo się chce.

Wyjaśnię najpierw, kto był kim:
-Widow Twankey- matka Alladyna, prowadzi pralnię. Grał ją chłopak-Oscar. Za tę rolę zresztą powinien dostać Oscara!!! Przy okazji, damska postać grana przez mężczyznę zwykle występuje w pantomimie.
-Alladyn-wiadomo :)
-Wishee-Washee- brat Alladyna, syn wdowy Twankey, lekko głupawy.
-Abanazar- tradycyjny czarny charakter, u nas- wielki mag, król Egiptu. Grał go George, Walijczyk.
-Empress Tutti Frutti- cesarzowa Chin, matka księżniczki Jasmine.
-Princess Jasmine-wiadomo :)
-Vizier- nadworny sługa księżniczki Jasmine i cesarzowej Tutti Frutti.
-Susie Pong- jak wspominałam wcześniej :)
-Chop-Chop i Na-Na- głupkowaci policjanci.
-Slave of The Ring i Genie- dwie postaci spełniające życzenia, pierwsza- ukazuje się po potarciu pierścienia Abanazara, druga- wychodzi z magicznej lampy.
-Quackers- kaczka, najlepsza przyjaciółka Wishee-Washee, zwykle pomaga pilnować prania wdowy.
-Różni mieszkańcy Pekinu, tancerki, słowiem-statyści.

Wszyscy wiedzieli, że idziemy na całość, kiedy na samym początku przedstawienia kolega zamiast stwierdzić, że Widow Twankey "łatwo wyprowadzić z równowagi", oznajmił, że cóż, jest ona suką.

Następnie Wielki Abanazar chwali się jakim to nie jest wielkim magiem oraz, że kiedy już dostanie magiczną lampę zostanie królem świata. Po czym dodaje: cóż, ambicje mam wielkie, ale tylko po to, by zapomnieć, że mam małego fiu...siusiaka...

Później scena łazienkowa ze mną i Oscarem w roli głównej. Wdowa od początku ma wrażenie, że nie jest w łaźni sama z Susie Pong. Ma rację, obecna jest tam cała jej rodzina plus Empress, Jasmine i Vizier. Oraz oczywiście Quackers. Jednak nie wie o tym, bo... jest bardzo wstydliwa, więc zakrywa sobie oczy w trakcie kąpieli. Każe to robić również Susie. Problem pojawia się, gdy ta nie może znaleźć mydła. W oryginale mydło w końcu się znajduje i scena kończy się, gdy Alladyn i reszta wyjawia swoją obecność. Jednak tym razem poszukiwanie mydła przerodziło się w małą kłótnię. Wdowa krzyczała na Susie, że ją zwalnia, że jest do niczego, a ukoronowaniem całości był okrzyk: WRACAJ DO POLSKI! Zatkało mnie. Scena wywołała oczywiście salwy śmiechu. Oscar przepraszał mnie potem, i dobrze.

Kolejna perełka. Abanazar namawia Alladyna do podróży na Łysą Górę po magiczną lampę. Alladyn waha się oczywiście. Łysa Góra to wersja pierwotna, bowiem Abanazar zakrzyknął: chodź ze mną do Walii, wszystkie owce będą twoje! Co wprawiło Alladyna w zakłopotanie, zdawało się, że z dwojga złego wolałby jednak Łysą Górę...

Ukoronowaniem występów było zaproszenie na drinki i przekąski do domu dyrektora. Nakarmił nas, napoił winem i cydrem, aż musieliśmy zbierać się do domu. Wszyscy chyba żałowali, że to już koniec pantomimy.

Na koniec żart dla anglojęzycznych czytelników:

Wishee-Washee do Widow Twankey: Mother, look! These are Father Christmas' underpants!
Widow Twankey:                                 Noo, Father Christmas doesn't wear underpants...
Wishee-Washee:                                   Why do you say that?
Widow Twankey:                                 That's why they call him... SAINT KNICKERLESS!

badum tss.

Egor, Sorin (Genie), ja, Jovana, George (Abanazar), Tia (Quackers)

Ja i Sorin

Ja i Tia

Grupowe selfie :)


 
Ja i Sorin raz jeszcze :)







poniedziałek, 8 grudnia 2014

Christmas dinner + Christmas ball

Tak to dotarliśmy do ostatniego tygodnia szkoły.

2.12 Kolacja świąteczna naszego domu

Bardzo miła okazja, jako najstarszy rocznik dostałyśmy winko :D Były występy, całkiem jadalna kolacja i post-drinki z naszą housemistress. Podała dodatkowo świetne francuskie sery i krakersy.

Od góry, z lewej: Hannah, Helen, poniżej od lewej Amelia i ja, na pierwszym planie Amy, Desi i Klaudia

Od lewej: Desi, ja, Adela i Julia 


















































A w Mikołajki odbył się świąteczny bal! Cóż to była za noc!
Ale zacznijmy od tego, że wcale nie zamierzałam na niego iść. Ale jakoś tak od słowa do słowa udało się mnie namówić, bo ostatni bal, bo tego, no i ok! Wcale nie żałuję, było znacznie przyjemniej niż w zeszłym roku. Przetańczyłam całą noc, nie mam pojęcia, kiedy przeleciała. To chyba najważniejsze. Moim partnerem był F., Chińczyk wychowany w Kanadzie. Fajny chłopak, ale nie tańczył wystarczająco i zapomniał kupić dla mnie kwiatów. *smuteg* A żeby jeszcze dolać oliwy do ognia, wylał mi na sukienkę wino musujące, na szczęście nie ma plam!
Ale i tak bawiłam się wybornie, wyglądałam pięknie (przynajmniej ja tak sądzę!)
No i cóż, bal świąteczny znaczy, że zaraz będę w domu. Od dzisiaj za 4 dni!!!


Caitlin, Athena, Katie, Hamish, ja, Lois, Alex (demony czy kobiety-koty?)

Julia, ja i Klaudia 

Egor, Kal (Jay-Z!!!), Jovana i ja

Ja i F.